Zaćmienie Księżyca

Zamek był nienaturalnie cichy. Wszyscy uczniowie zgromadzili się w Wielkiej Sali, gdzie trwała głośna zabawa z muzyką i szmuglowaną pod stołami Ognistą Whisky. Dopiero zbliżając się do Pokoju Wspólnego Slytherinu, William usłyszał narastającą wrzawę. Ślizgoni najwyraźniej mieli własną zabawę i gdyby Gryfon nie skupiał się na kształtnych pośladkach Regulusa Blacka, na pewno znalazłby chwilę, by nazwać cały dom węża norą snobów i ignorantów. Ale nie dziś. Dzisiaj naprawdę nie obchodził go żaden zasmarkany, zadufany w sobie Ślizgon. No może oprócz tego jednego.
 Toujours Pur.
Nikt nawet nie zauważył, że weszli do Pokoju Wspólnego, trzymając się za ręce. Przemknęli wzdłuż ścian, w cieniu rzucanym przy zawieszonych w powietrzu świecach, i weszli w ciemny korytarz, zatrzymując się na jego końcu. William przez chwilę patrzył na dłoń Regulusa, ściskającą srebrną gałkę w kształcie głowy węża. Złapał chłopaka w pasie, zaciskając palce na jego obręczy miednicowej, i wymusił na nim gwałtowny pocałunek. Chłopak ugryzł go w język za tę bezczelność i wciągnął za sobą do sypialni, nie myśląc już o tym, co właściwie wyprawia.
W momencie, kiedy Gryfon zobaczył jednoosobowe łóżko stojące pod ścianą, nie rozglądał się więcej. Wsunął dłoń w tylną kieszeń swoich spodni i wyciągnął z niej różdżkę, kładąc na drzwiach zaklęcie pieczętujące. Następnie odwrócił się do Blacka, który zdążył zrzucić z siebie pelerynę i poluzował swój krawat.
– Chyba wiem już, co jest dla ciebie prawdziwą zabawą. – William uśmiechnął się, mrużąc oczy, i przesunął dłonią po zielonym krawacie, ostatecznie przyciągając drugiego czarodzieja do siebie i znowu zatapiając się w jego słodkich ustach. Sprawnymi palcami odwiązał krawat Ślizgona i rzucił na pobliskie biurko, rozpinając jego koszulę i wyciągając ją z jego spodni. Regulus nie protestował, a wręcz napierał na usta albinosa, wymuszając na nim coraz gorętsze pocałunki. Obaj skierowali się w stronę miękkiej, zielonej pościeli.
Zatrzymując się tuż nad łóżkiem, William szybkim ruchem rozpiął pasek przy spodniach Ślizgona i jego rozporek. Dłoń Gryfona bezwstydnie wślizgnęła się pod materiał, ściskając Regulusa nie tylko za serce. Młody Black zarzucił ramiona na szyję wyższego chłopaka i wydał z siebie nieskromny jęk, który wywołał gęsią skórkę na rękach Willa. Regi wydał mu się teraz zupełnie inny, niż normalnie. Był taki miękki i twardy jednocześnie, taki gibki i poruszony, a jego ekscytacja sprawiała, że serce Williama biło mocniej, a żyły szybciej pompowały w nim krew. Głowa Gryfona pełna była pędzących myśli i pragnień, które musiał wypełnić, by zaznać spokój.
Złapał ocierającego się o niego Regulusa za pomiętą koszulę i naparł na niego, powalając go na łóżko. Usiadł na jego pasie, gwałtownie ocierając pośladkami o jego krocze. Zobaczył, jak w oczach małego Blacka rozpętuje się prawdziwy sztorm. Znowu odniósł wrażenie, że źrenice chłopaka rozszerzyły się nienaturalnie, a jego wzrok zmiękł, jak cały Regulus, poddając się uczuciu pożądania. 
Ślizgon gwałtownie podniósł się do pozycji siedzącej, chwytając brzegi granatowej koszuli Williama, i ściągnął ją z niego zniecierpliwiony. W jego spodniach już jakiś czas temu obudziła się sensacja, która aż błagała o to, by móc znaleźć swój upust. Kiedy wargi białowłosego chłopaka znów przywarły do jego, nie mógł już dłużej powstrzymywać w sobie tej palety emocji i frustracji, gromadzonych przez ostatnie parę dni. Jego biodra zaczęły łakomie poruszać się, dopasowane do ruchów chłopaka, który droczył się z nim wyraźnie, nie próbując nawet ukryć złośliwego uśmiechu. Regulusowi wcale ten grymas tym razem nie przeszkadzał, a kiedy William przerwał ich pocałunki, by przyssać się do szyi Ślizgona, chłopak wydał z siebie serię naprawdę rozkosznych dźwięków. Był blisko szczytowania. Z jakichś powodów był już aż tak rozgorączkowany.
Gryfon pozwolił sobie jeszcze na parę dokuczliwych otarć o uda i kroczę drugiego chłopaka, a następnie podniósł się na kolanach, przyszpilając go do materaca. Chwycił jego nadgarstki  i przeniósł je nad głowę nastolatka. Wsłuchiwał się w głośne oddechy Regulusa, które uciekały z jego wilgotnych ust. Znowu znajome rozczulenie połaskotało go w pierś, tym razem towarzysząc rozognieniu także dolnych partii jego ciała.
– Reagan – zaczął młody Black, unosząc swoje biodra na drżących nogach. Postanowił podjąć próbę wyrwania się z uścisku Williama. Ten tylko wbił paznokcie w jego nadgarstki, powodując syknięcie, które wkrótce płynnie przeszło w kolejny jęk ciemnowłosego.
– Już chcesz skończyć zabawę? Siedź grzecznie, Regi. – Reagan pochylił się nad chłopakiem, rozkładając łokcie po dwóch stronach jego ciała. Słysząc i czując gorący oddech Ślizgona w swoich długich włosach, albinos pochylił się do ucha nastolatka i przygryzł jego płatek, wywołując kolejną gwałtowną reakcję. – Dostaniesz dzisiaj wszystko, czego będziesz chciał. Wielokrotnie – szepnął, po czym przesunął wilgotnymi wargami po skroni Regulusa.
Młody Black oburzył się słowami chłopaka albo intensywną reakcją swojego ciała, które Reagan bez trudności wprawiał w drżenie. Nigdy nie przypuszczał, że będzie tego tak bardzo chciał. Nigdy nie myślał, że będzie tak strasznie pożądał drugiego chłopaka. Najdziwniejszy wydał mu się fakt, że było mu zupełnie wszystko jedno, co Reagan dla niego szykował. Mógłby nawet go przelecieć. Jeśli tylko zrobiłby to namiętnie i sprawił, by wspomnienie tej nocy zakorzeniło się w głowie Ślizgona.
Tak, Reagan mógłby pieprzyć go nawet całą noc.
– Widzę, że trochę ochłonąłeś. – Wibrujący, niski ton Williama zwrócił uwagę Blacka. Chłopak uniósł wzrok, podnosząc lekko głowę, i obdarował Gryfona spokojnym i niezwykle zmysłowym pocałunkiem. Dobrze całował, obaj świetnie całowali, bardzo śmiało i do momentu, kiedy obu im brakowało tchu.
Reagan opuścił spodnie Ślizgona, wkrótce przerywając łakome pocałunki, by pozbyć się ich i całej reszty odzieży chłopaka, z wyjątkiem zielonych bokserek, teraz dość ciasnych. William nie mógł powstrzymać oblizania swoich warg, połączonego z ugryzieniem się w język. Regulus był do bólu uroczy, zwłaszcza gdy zaczął dobierać się do spodni Williama.
– Ściągaj to – powiedział władczo młody Black, kiedy albinos znowu złapał go za nadgarstki. Ciemne oczy utkwione były w wypukłości w majtkach Gryfona, próbującej wydostać się z warstw materiału.
– Po co? – William przesunął wzrokiem po ciele chłopaka pod sobą, dokładnie badając zwłaszcza okolice podbrzusza Regulusa. Był pod wrażeniem i nagle opanowała go jakaś wielka ekscytacja i radość, że wylądował z chłopakiem w łóżku.
 Bo chcę ci obciągnąć.
Albinos pozwolił sobie na stłumiony okrzyk zaskoczenia. Jego oczy momentalnie odnalazły twarz Ślizgona i utopiły się w bezkresnym, czarnym morzu jego tęczówek. Black uśmiechał się, oblizując wargi. Wyglądał na bardzo pewnego siebie. Gryfonowi zaschło w gardle i przez dłuższy moment potrafił jedynie uważnie śledzić wzrokiem język Regulusa, który wyraźnie się z nim droczył.
– Zaskoczony? – Ciemnowłosy pozwolił sobie na krótki śmiech i podniósł się do pozycji siedzącej, wspierając się na łokciach. Powoli przesunął językiem po dolnej wardze chłopaka. – No powiedz, jeśli tego chcesz. Chcę to usłyszeć.
William poczuł gorąco na twarzy i napięcie w okolicach lędźwi. Od powolnych ruchów języka Blacka na swoich ustach zrobiło mu się duszno i coś zaczęło szumieć mu w głowie. Kiedy znowu wyobraził sobie wargi Regulusa obejmujące jego erekcję, w jego głowie zapanował chaos. Bardzo, tak strasznie tego chciał.
– Czy to sen? – spytał zupełnie szczerze, ignorując tandetność tego sformułowania. Blackowi zresztą chyba ostatecznie się ono spodobało, bo spomiędzy jego warg uciekł wesoły śmiech, a jego sprawny język zaczął drażnić język Williama. Gryfon usiadł na swoich piętach pomiędzy nogami drugiego chłopaka i złapał go za ramiona, wymuszając na nim pożądliwy, zniewalający pocałunek. Wolne ręce Regulusa natychmiast wróciły do przerwanego zajęcia i wkrótce uwolniły ciało albinosa od niepotrzebnych warstw odzieży. Will zauważył, że młody Black podjął próbę odsunięcia się od niego w celu zbadania zaplecza Gryfona. Białowłosy pozwolił sobie na lekkie prychnięcie w usta chłopaka i przyciągnięcie go bliżej. Nie wiedział, że Ślizgon jest takim psem na kiełbasę.
Młody Black wydał z siebie poirytowane stęknięcie, ale posłusznie przywarł jeszcze na chwilę do ust albinosa, łapiąc interesującą go część ciała chłopaka w dłoń. Ten wydał z siebie westchnięcie już po kilku ruchach. Na bladej twarzy Reagana rozlał się czerwony rumieniec, a jego kocie oczy zabłyszczały, kierując lubieżne spojrzenie spod przymkniętych powiek na policzki Ślizgona. Regulus był niesamowity.
W końcu, po chwili, gdy młody Black bardziej przyłożył się do rozkochania w sobie Gryfona, spomiędzy warg Williama wydobył się jęk, który oswobodził usta Regulusa. Chłopak bez wahania zanurkował w dół, sunąc spuchniętymi ustami po klatce piersiowej albinosa. Zmienił pozycję, stając na swoich kolanach, bez oporów pochylając się nad chłopakiem i rozkładając swoje nogi. Nie uszło to oczywiście uwadze Williama, chociaż ledwo łączył w tamtym momencie koniec z końcem. Jego drżące ręce wciąż spoczywały na ramionach Ślizgona, spragnione dotyku i jednocześnie zupełnie bezwładne. Nagle William poczuł jak doświadczenie mokrego i ciepłego uniesienia w dolnych partiach jego ciała zupełnie odbiera mu zmysły. Odchylił się w tył gwałtownie, podpierając się na dłoni. Poczuł między palcami drugiej ręki miękkie, pachnące herbatą włosy Regulusa i chwycił je mocno tuż u ich nasady. William nagle zdał sobie sprawę z tego, że jeśli zaraz nie otworzy oczu, może nie otworzyć ich już nigdy. To, co uchwyciło jego łakome spojrzenie jeszcze przez długie lata później śniło mu się po nocach i nawiedzało go w marzeniach.
Czując brutalny uścisk na swoich włosach, młody Black obniżył się lekko na kolanach, wyciągając swoje ciało jak kociak. Wszystkie jego mięśnie spięły się i zadrżały od nagłego dreszczu, który przez nie przeszedł. Chłopak zatrzymał się może na sekundę, aby chwilę później znowu zanurzyć penisa Williama w swoich ustach. Gryfon obniżył się bardziej na łokciu, chcąc widzieć dokładnie rumianą twarz zniewalającego Ślizgona. Od samego patrzenia ledwo mógł oddychać, ale tutaj w grę nie wchodziło jedynie patrzenie. Już wkrótce gwałtowne szarpnięcie za włosy, odciągnęło twarz Regulusa od jego zabawki. Po pokoju potoczył się jęk irytacji, który został stłumiony przez usta Reagana gwałtownie przyciśnięte do warg ciemnowłosego. Albinos powalił znów chłopaka na materac, tym razem podnosząc jego nogi i podtrzymując je własnymi udami. Całą siłą woli starał się nie ocierać o pośladki rozkosznego Blacka. Nie mógł jeszcze dojść, jeszcze nie.
Gryfon złapał mocno oba nadgarstki chłopaka i obrócił go na brzuch. Musiał znów zapanować nad sytuacją, chociaż ta go już zupełnie wykańczała i irytowała. Czuł duchotę, a jego czoło i skroń zroszone były silnie narkotyzującym Regulusa potem. William przygwoździł obie dłonie Ślizgona do materaca swoją jedną i wsunął rękę między nogi chłopaka, powodując jego gwałtowne poruszenie.
– Puszczaj mnie. – Black wyrwał jedną dłoń z uścisku Gryfona i dosięgnął ramienia czarodzieja, starając się je zatrzymać. Jego policzek przylgnął do zimnej poduszki, a powieki zacisnęły się, kiedy podniecenie znowu skumulowało się w dole jego ciała. – William!
Wywołany chłopak poczuł jakąś dziwną ciężkość w piersi, która dodatkowo zachęciła go do zwiększenia intensywności pieszczot. Dłoń Regulusa opadła bezwładnie na kołdrę, nie chciał już nawet udawać jakiegokolwiek oporu. Ślizgon westchnął piskliwie, pobudzając kołaczące się niespokojnie serce Williama do pompowania jeszcze większej ilości krwi w kierunku dolnych partii jego ciała. Mógłbym dojść, tylko go słuchając, pomyślał. Chwycił bokserki chłopaka i już wkrótce nie było po nich śladu, a młody Black leżał przed nim zupełnie obnażony i bezwstydnie rozpalony. Uniósł lekko głowę, by przewrócić twarz na drugą stronę. Czarne, roziskrzone oczy czarodzieja spojrzały nieprzytomnie na szafkę nocną, a dłoń, wciąż tkwiąca w słabnącym uścisku Williama, lekko poruszyła się w kierunku drewnianych szuflad. Gryfon pozwolił chłopakowi do nich sięgnąć. W końcu było to niewątpliwie w jego interesie. Chciał dobrze przygotować chłopaka na tę noc, by pozostały mu po niej tylko pozytywne, obiecujące i warte zapamiętania wspomnienia. Żadnego bólu, tylko obezwładniająca rozkosz, która zachęciłaby go do kolejnych spotkań.
Tak. Kolejnych. William chyba oszalałby, gdyby Regulus więcej się z nim nie spotkał.
– William, och, William.
Młody Black pieścił Gryfona czułymi słowami, które nabierały w jego ustach zupełnie nowego znaczenia. Były niespodziewanie zmiękczane lub z kolei brzmiały twardo i niepoprawnie. Dolne partie ciała Reagana były już zupełnie obolałe z niecierpliwości, ale nastolatek nie spieszył się, upewniając, że chłopak jest w pełni na niego gotowy.
– Reg – powiedział w końcu, pochylając się nad chłopakiem i znienacka zakrywając mu usta dłonią. Stłumiony okrzyk wyrwał się z ust Ślizgona, a drżące kolana od razu się pod nim ugięły. – Chyba tracę zmysły.
Istotnie, William czuł mętlik w głowie. Emocje i kalejdoskop uczuć wypełniły jego świadomość, kiedy połączył się z drugim chłopakiem. Spisał się na medal, bo już lekkie pchnięcie sprawiło, że Regulus stanął dla niego otworem, a kilka kolejnych posunięć wyrwało z gardła młodego Blacka zaskoczone i pozbawione tchu stękanie. Ślizgon wsparł się na łokciach i spuścił bezwiednie głowę między swoje ramiona. Gryfon przywarł ustami do głowy chłopaka, składając w jego włosach czułe pocałunki. Zacisnął ramiona wokół jego ciała i wkrótce odnalazł dłonią prącie kochanka. Przez chwilę wsłuchiwał się w coraz głośniejsze i bardziej bezwstydne jęki partnera i intensywne bicie serca, które czuł przez dłoń ułożoną na jego piersi. Był w niebie. Umarł i trafił do bram raju, nim Diabeł się o nim dowiedział.
– Kurwa mać – wymsknęło się mu nagle, kiedy usłyszał jeden z bardziej pożądliwych jęków chłopaka pod sobą. Zebrał całą siłę woli, by rozłączyć ich ciała i chwytając ramię Regulusa, obrócił go silnym ruchem na plecy. Zobaczył rozpaloną twarz młodego Blacka i jego zupełnie sfiksowany wzrok.
– Nie przestawaj teraz. – Chłopak chwycił albinosa za kudły i mocno za nie szarpnął ,sfrustrowany. Sam uniósł wysoko nogi, zginając je w kolanach. Jego sprośna mowa ciała, a zwłaszcza dłoń, którą ciemnowłosy zaczął się stymulować, sprawiły, że William zupełnie stracił już głowę. Złapał nogi chłopaka pod ich zgięciami i mocno przycisnął kolana Blacka do materaca, znowu penetrując jego ciało z nowym wigorem. Pocałował bezpruderyjnego czarodzieja, mimo że i bez ich rozpustnych pocałunków ledwo oddychał. Chciał całować Ślizgona, chciał go dotykać i zadowalać na każdy możliwy sposób. Chciał tego, jak niczego innego na świecie, zwłaszcza słysząc głośne oddechy i podniecające jęczenie, widząc rumianą i spełnioną twarz chłopaka.
W pewnym momencie zastąpił dłoń ciemnowłosego na jego prąciu i serią gwałtownych pociągnięć i pchnięć, wykonanych zupełnie bezładnie i niespokojnie, doprowadził do prawdziwego chaosu, który wstrząsnął całym ciałem Regulusa. Czarodziej odchylił głowę w tył, wciąż przylegając zmęczonymi ustami do warg Gryfona, a niespodziewany skowyt opuścił jego gardło, poprzedzając o milisekundy ciepłą plamę rozbryzgującą się na brzuchu Williama. Tego było za wiele dla albinosa i wkrótce i on poczuł ulgę, która uświadomiła mu, jak bardzo spięte i zmęczone są wszystkie jego mięśnie. Po paru sekundach martwej bezczynności Reagan opadł na tors młodego Blacka, przygniatając go swoim ciałem. Ciemnowłosy wydał z siebie jęk, ale nawet się nie poruszył, wciąż czując w sobie wspomnienie obcego, gorącego i zniewalająco pachnącego ciała. Dopiero po chwili Ślizgon odważył się otworzyć oczy i spojrzeć na Williama.
W momencie, gdy spojrzenia dwóch czarodziejów się spotkały, albinos uniósł twarz, by ucałować czerwone do bólu usta Regulusa. Ten całus okazał się znowu spokojny i pełny czułości, która przyjemnie prześlizgnęła się wzdłuż przełyku młodego Blacka i zebrała w lewej piersi.
– Było miło. Ale zrobiło się późno – powiedział nagle, odchrząkując nerwowo, bo jego głos brzmiał jakoś dziwnie nisko i rozkosznie. Brwi Gryfona zmarszczyły się, a między nimi powstała duża zmarszczka. Chłopak znienacka chwycił twarz ciemnowłosego.
– Nigdzie się nie wybieram, Black. I jeśli myślisz, że twój słodki tyłek jest już bezpieczny, to grubo się mylisz. – Znowu zaatakował usta Ślizgona, wsuwając dłoń między ich ciała i łapiąc za sprzęt chłopaka na potwierdzenie swoich słów. Szczerze, Regulus liczył na coś takiego ze strony Reagana, bo myśl o tym, że chłopak mógłby zniknąć za drzwiami jego pokoju, bardzo była mu nie w smak.

Regulus był pewien, że po tym doświadczeniu na nowo będzie musiał nauczyć się oddychać.

6 komentarzy:

  1. Kocham, kocham, kocham, KOCHAM!!!!!!!

    Wrócę tu jak ochłonę, bo teraz mogę to skomentować tylko w jeden sposób: hdkxodmdbxhhskxjvnslslxhdnsexmasterkfkclzlnxbcbcklzlzncjdkcjhxhzjdncbxhxhxhjdksjcbd

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham, kocham, kocham, KOCHAM!!!!!!!

    Wrócę tu jak ochłonę, bo teraz mogę to skomentować tylko w jeden sposób: hdkxodmdbxhhskxjvnslslxhdnsexmasterkfkclzlnxbcbcklzlzncjdkcjhxhzjdncbxhxhxhjdksjcbd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. WOW xD
      Wróć xD Mimo że zarówno ja, jak i Pirat dokładnie wiemy o co ci chodzi.
      Pozdrawiam,
      M.P.

      Usuń
    2. Oj, wiemy. I nie liczyłabym na szybkie ochłonięcie, Yavanno - po dwóch miesiącach u mnie nadal nie nastąpiło (nawet się nie zapowiada). :D <3

      Usuń
    3. Jestem, nareszcie..? Nie wiem czy ten komentarz będzie można zaliczyć do poukładanych i przejrzystych komentarzy, ale sama rozumiesz. Po prostu jeszcze przeczytałam ten rozdział i ten... :)
      Odkąd przeczytałam w Bieli, w Czerni, a przede wszystkim w Czerni i Bieli, wiedziałam co się tutaj wydarzy i czekałam na to z niecierpliwością. JPRDL TO JEST TAKIE ZAJEBISTE ŻE SZOK!
      Przepraszam, nie chciałam, ale po prostu nie umiem inaczej.
      Wiesz, jak teraz leci któraś część HP w telewizji to i tak nie oglądam, bo po co. I tak znam wszystkie na pamięć... Ale nie o to mi chodzi. Chodzi o to, że jak ostatnio leciała w telewizji pierwsza część Insygniów, to akurat jak przechodziłam koło telewizora leciała scena, jak Harry, Ron i Hermiona wchodzą do pokojów Syriusza i Regulusa. Było to dzień, może dwa po opublikowaniu tego rozdziału. Przeżyłam wtedy ogromną konsternację, bo skojarzyłam sobie, że RAB, to ten sam człowiek, który w twoim opowiadaniu robi TAKIE rzeczy XD
      Poprawiłaś mi tym rozdziałem humor, który ostatnio jest dość kiepski... Dziękuję!
      Trzymaj się i pisz więcej takich zajebistych rzeczy! Pozdrawiam

      Usuń
    4. Cieszę się, że poprawiłam ci humor. Mogę obiecać, że one-shoty świąteczne będą przesycone różnymi seksualnymi wątkami. Mam nadzieję, że do wszystkich to trafi xD
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)
      M.P.

      Usuń